Jakiś czas temu na szkoleniu opowiadałam o tym, że mało co tak motywuje, jak przyłapanie kogoś na tym, co robi dobrze. Zauważenie i docenienie. Jeden z uczestników z niedowierzaniem zapytał: To co, ja mam teraz niby dziękować żonie, że zrobiła mi obiad?

Dzisiaj trochę o tym, dlaczego warto podziękować za zrobiony obiad 😉

Dr John Gottman jest światowej sławy ekspertem od małżeństw. Od ponad 20 lat przygląda się temu, jak małżonkowie komunikują się ze sobą. Gottman pisze, że trudno było mu odkryć sekret na uratowanie małżeństwa dopóki nie zaczął przyglądać się temu, co udawało się w szczęśliwych związkach. Po swoich wieloletnich badaniach doszedł do wniosku, że kluczem do udanego małżeństwa nie jest to, żeby się nie kłócić. Najważniejsze jest to, jak partnerzy traktują się nawzajem pomiędzy kłótniami.

Nawet najlepsze małżeństwa się kłócą i nie robią tego wcale rzadziej od tych, które się rozpadają. Ale, po pierwsze kłócą się inaczej, a po drugie dbają o to, by między sprzeczkami dolewać sobie czekolady.

Tak, moi drodzy, dolewać czekolady 😉

Koncepcję kubeczka czekolady stworzył Miłosz Brzeziński. Idea owego kubeczka pięknie obrazuje to, co odkrył Gottman.

O co chodzi z tą czekoladą?

Wyobraź sobie, że każdy z nas posiada kubeczek czekolady. Czekolada to pozytywne emocje, jakie mamy w stosunku do innych ludzi. Każdy kontakt z drugim człowiekiem powoduje, że poziom czekolady się zmienia. Jeśli się pokłócimy i partner nas obrazi to tak, jakby zabrał łyżkę czekolady z naszego kubeczka. Jeśli spędzimy super wieczór, a partner nas doceni – to tak, jakby dodał łyżeczkę czekolady.

Dolewanie czekolady to:

– każde zauważenie

– każde wysłuchanie

– każde podziękowanie

– każde uznanie

– każdy dowód miłości, przyjaźni, serdeczności, etc.

Dlaczego to takie ważne?

Dlatego, że od poziomu uzbieranej czekolady będzie zależała czyjaś reakcja. Jeśli czekolady jest dużo i zdarzy nam się pokłócić, to oczywiście nadal jesteśmy wkurzeni, ale łatwo nam przypomnieć sobie wszystkie fajne rzeczy, jakie dostaliśmy od ukochanej osoby. Nasza złość szybciej przechodzi i mamy większą chęć do pojednania, wyciągnięcia ręki. Jeśli czekolady jest mało, to kolejny konflikt jest jak skrobanie łyżeczką po dnie – boli podwójnie. Nie ma szans na to, żeby przypomniało nam się coś dobrego o partnerze. W zamian za to mamy tendencję, by do naszego umysłu powróciły wszystkie te sytuacje, gdy partner nas zawiódł.

Znacie to? 😉

Z początku większość związków charakteryzuje zwykle wysoki stały poziom pozytywnych uczuć – dają sobie nawzajem bardzo dużo znaków miłości i ich kubeczki z czekoladą są napełnione po brzegi. Z biegiem czasu jednak napięcia, niewyjaśnione sprawy, niespełnione oczekiwania, kłótnie oraz brak znaków miłości i wdzięczności powodują, że poziom pozytywnych uczuć spada. W końcu dochodzi do przewagi tych negatywnych (skrobanie łyżeczką po dnie). W tym stanie wszystko zaczyna być interpretowane negatywnie. Żona mówi: Nie włączaj mikrofalówki jak jest pusta. Mąż odbiera to jako atak na swoją osobę i odpowiada: Nie mów mi co mam robić, dobrze? Uważasz się za taką mądralę? I zaczyna się kolejna potyczka.

Co zatem zrobić?

DOLEWAJ CZEKOLADY!

Badania pokazują, że jednym z najczęstszych powodów rozwodów jest brak poczucia bycia docenionym. Doceniać trzeba regularnie. Jak pisze Brzeziński – jeśli żona ostatnią miłą rzecz usłyszała od męża w dniu ślubu (że pięknie wygląda przed ołtarzem), a więc 15 lat temu – to być może jest to zbyt rzadko 😉

Pamiętaj, że każdy Twój kontakt z inną osobą na świecie wpływa na wahania czekoladowych poziomów u tej osoby. Od Ciebie zależy, z jakim poziomem czekolady zostawisz osobę, którą spotkałeś.

A jak u Was z poziomem czekolady? Macie pełne kubeczki? 😉