Szkoła psychoterapii, tak jak i własna terapia to niezwykła podróż. W Szkole oprócz zjazdów, na których nabywasz wiedzę masz całą masę warsztatów, doświadczeń, okazji do poznawania siebie. Każdy terapeuta ma także obowiązek przejścia własnej terapii. Przy okazji zakończenia Szkoły Psychoterapii zrobiłam małe podsumowanie, którym chciałam się z w Wami podzielić.

Piszę je dlatego, że wiele osób pyta mnie, o to, co może zmienić terapia i czy w ogóle działa.

I od razu chciałam ogłosić, że w moim przypadku zmiana jest ogromna, mimo, że na zewnątrz nic się nie zmieniło.

Zastrzegam, że to nie są nauki ex cathedra. Zapewne każdy terapeuta, czy każda osoba kończąca terapię mogłaby powiedzieć coś innego. To są moje wnioski.

Dziś pierwsze 5, a za tydzień druga część, bo jednak jest tego trochę 😉

Czego się nauczyłam?

  1. Że najważniejsze są relacje

Człowiek nie ma możliwości rozwijać się poza relacjami. Ja czasem chętnie bym uciekła od wszystkiego i wszystkich i tam w spokoju się porozwijała 😉 A tymczasem to właśnie relacje nas kształtują, w każdej relacji odbija się jakaś część nas – czasem ta, której nie akceptujemy. I to właśnie relacje potrafią nas zmienić.

  1. Że spotkania się zdarzają, a nie są normą. I że warto dla nich żyć

Spotkanie z innym człowiekiem, bez masek, bez odgrywania, pokazywania tego, a chowania czegoś innego jest super trudne, bo ryzykujemy odrzucenie. Ale właśnie takie prawdziwe spotkania dotykają duszy i nadają życiu sens.

„Ja staję się w zetknięciu z Ty. Każde prawdziwe życie jest spotkaniem”.

Martin Buber

  1. Że warto wyrażać siebie

Masz prawo powiedzieć jak się czujesz, jakie masz potrzeby, kim jesteś, co jest dla ciebie ważne. Nawet jeśli Twoje potrzeby będą w konflikcie z potrzebami innych i nawet jeśli będziesz jedyną osobą, która tak czuje – możesz powiedzieć „ja tak mam”. I możliwe, że będziesz jedyną osobą, która tak ma, bo jesteś niepowtarzalny.

Jeśli nie wyrażasz siebie to najprawdopodobniej świat nie pozna Twojej unikalności, a Ty spędzisz życie robiąc to czego nie lubisz, z ludźmi, przy których nie jesteś autentyczny, w jakby-nie-twoim życiu.

Mogłabym się tutaj długo rozpisywać, ale Pearls już powiedział dokładnie to, o czym chcę napisać, więc go po prostu zacytuję 😉

„Bądź jaki jesteś i wówczas zobaczysz, kim jesteś i jak jesteś.

Pozwól sobie przez moment lub dwa na to, co chcesz zrobić i odkryj, co rzeczywiście robisz.

Zaryzykuj troszkę, jeśli możesz.

Czuj swoje własne uczucia. Mów swoje własne słowa. Myśl swoje własne myśli. Bądź sobą. Odkrywaj.”

Fritz Perls

  1. Że po konflikcie jest życie

Konflikt to dla mnie zawsze było coś strasznego. Na samą myśl o konflikcie się spinałam i przypominały mi się sceny z kłótni rodziców. Nauczyłam się nie wyrażać emocji, tego co myślę, bo bałam się, że to doprowadzi do konfliktu. Tylko, że jak przestajesz wyrażać siebie to znikasz. Wyrażenie może przynieść konflikt, negocjacje, rozejście się albo przeciwnie – ponowne zejście się razem. Konflikt jest naturalny, tak jak naturalna jest zmiana i bywa bardzo twórczy.

  1. Że fajnie jest być szczęśliwym

Kilka lat temu zapytałam przyjaciela, który wtedy był w terapii, czego on się niby na tej terapii nauczył 😉 Odpowiedział, że nauczył się tego, że w życiu chodzi o to, żeby być szczęśliwym.

Tyle pieniędzy, żeby się czegoś takiego dowiedzieć – pomyślałam wtedy 😉

Dzisiaj po 4 latach powiem Wam – w życiu chodzi o to, żeby być szczęśliwym 😉

A szczęśliwy człowiek to taki, który jest prawdziwy.

Tyle na dzisiaj, kolejne 5 refleksji za tydzień.

Jestem ciekawa, kto z Was przeszedł własną terapię? Może ktoś chciałby się podzielić swoimi wnioskami?

Piszcie w komentarzach!

Przydał Ci się ten post? Udostępnij go proszę na Facebooku! 

Niech inni też z niego skorzystają ?